Gulasz węgierski to wspaniałe, rozgrzewające, jednogarnkowe danie z wołowiną i dużą ilością papryki i cebuli. Idealne na dzisiejszą wietrzną i chłodną aurę, którą serwuje nam aktualnie natura.
Pierwszy raz jadłam gulasz wiele, wiele lat temu w miejscu najbardziej właściwym dla niego, a mianowicie w Budapeszcie. Po całym dniu zwiedzania, zziębnięci i głodni szukaliśmy jakiejś przytulanej knajpki z regionalnymi specjałami. Nie pamiętam nazwy restauracji, natomiast nigdy nie zapomnę smaku i aromatu wspaniałego gulaszu. Po powrocie do domu podjęłam próbę odtworzenia go. W ciągu następnych lat, w ramach dążenia do ideału, przepis ulegał pewnym modyfikacjom. Dzisiaj jest to jedno z naszych ulubionych dań, które na stałe zagościło w moim domowym menu.
Być może jadłyśmy ten oryginalny gulasz razem ???? 🙂 Oczywiśćie w tym tygodniu zagośći na naszym stole, tym bardziej, że kilka dni temu moja starsza córka zażyczyła sobie właśnie gulaszu ! Zdjęcia smakowite !!!
Dokładnie tak! Pisałam o tym gulaszu, który jadłyśmy razem 🙂 U Ciebie w domu, też stał się jednym z głównych punktów programu. Pamiętam, że do swojego dodawałaś ogórki 🙂
Tak, dokładnie tak 🙂 Z ogórkami z „beki” stawał się bardziej kwaśny ! Oj, tęsknię za naszym wspólnym posiłkiem. Musimy to jakoś nadrobić 🙂
Będziemy miały dużo czasu na nadrabianie zaległości 🙂