Pamiętacie te czasy, kiedy na imprezach królowały sałatki z majonezem, zimne nóżki, śledź, a także ciasto murzynek i zebra? W tamtym okresie nie uczestniczyłam w imprezach, ale smak tych ciast pamiętam do dzisiaj. Jako dziecko przypatrywałam się jak moja mama z precyzją aptekarską wylewała na formę do pieczenia przemiennie ciasto ciemne i jasne. Potem wstawiała do piekarnika i dokonywała się magia, bo po wyjęciu i pokrojeniu ciasto było w paski. Nie miałam wtedy zrozumienia dla tego nieprawdopodobnego, w mojej ocenie, zjawiska.
Do upieczenia tego ciasta zainspirowała mnie moja córka, której, jak się okazało, najulubieńszym deserem w przedszkolu jest właśnie zebra. Jak widać z powodzeniem przetrwała czasy PRL-u i nadal cieszy się dużym zainteresowaniem, zwłaszcza wśród dzieci.
Czasem fajnie jest nie rozumieć, jak coś się dzieje, i tylko cieszyć się magicznym efektem 🙂
Ciacho wyszło Ci wspaniałe 🙂
Oj tak! To jeden z uroków dzieciństwa 🙂